... czyli jak nie zwariować w grudniu.
Wszystkich Świętych minęło, znicze ustępują miejsca bożonarodzeniowym dekoracjom. Powoli zaczyna się szał, którego apogeum osiągniemy 15 grudnia, a 27 skończy się jak nożem uciął. Choć może dopiero 6 stycznia? W końcu przybyło do nas całkiem sporo osób, które posługują się nieco innym kalendarzem.
Osobiście od kilku lat staram się przygotowywać do Bożego Narodzenia spokojnie, dokładnie i powoli. Zaczynam w listopadzie, do czego i Was zapraszam.
Przede wszystkim zacznijmy od ustalenia przebiegu świąt. W mojej rodzinie te dni co roku wyglądają tak samo i obowiązki są z grubsza podzielone, ale u różnych osób bywa różnie. Poza tym świat się zienia - ludzie się rodzą, umierają, przeprowadzają, schodzą i rozchodzą. Warto się zainteresować, czy ktoś z dalszej rodziny nie zostanie w tym czasie samotny, bo np. dzieci nie przyjadą z zagranicy? A może właśnie ktoś dawno niewidziany planuje nas odwiedzić? Lepiej wiedzieć wcześniej i być przygotowanym na zwiększoną liczbę gości.
Te rozważania bezpośrednio prowadzą nas do sprawy menu. Zróbmy je porządnie. Wiemy kto będzie, znamy referencje kulinarne tych osób, możemy się zatem przygotować. Większość dań z pewnością jest tradycyjna, robiona w rodzinie od lat. Karp, uszka, śledzie, makowiec... Na kolejne dwa dni mięsa, serniki i sałatki. Trochę tego będzie.
U mnie w rodzinie podzieliliśmy się świętami, zakupami i różnymi przygotowaniami wiele lat temu i na razie to funkcjonuje. Choć z biegiem lat przejmuję na siebie coraz więcej od starszych pokoleń, ale to też jest normalne.
Skoro mamy menu, robimy listę zakupów. A potem kupujemy. Mnóstwo rzeczy takich jak mąka, cukier, przyprawy, masło, kasza czy makaron możemy nabyć wcześniej i przechować. Nawet mięso - jeśli trafimy na coś naprawdę ekstra warto jest kupić i zamrozić. Z zamrożonego też da się wszystko zrobić, a im bliżej świąt tym mniej czasu na wszystko i, mam wrażenie, bardziej "przebrane" towary w sklepach. Warto też pomyśleć o przygotowaniu sobie kilku obiadów do odgrzania i zamrożeniu ich w pojedynczych porcjach. Trafią się dni, w które okażą się one błogosławieństwem. W mieście gigantyczny korek, zamiast godzinę z pracy wracać będziemy dwie, a coś będzie umówionego na wczesny wieczór i z trzech godzin w domu zostanie jedna. Na ugotowanie, zjedzenie i ogarnięcie siebie. Wtedy coś, co wrzucimy go garnka lub mikrofalówki i w kilka minut będzie gotowe okaże się idealne. Pomyślmy o tym robiąc teraz gulasz, pieczeń czy inne tego typu potrawy. W grudniowym szaleństwie docenimy listopadową przezorność.
Wcześniejsze zakupy oznaczają też mniejsze wydatki. Z miesiąca na miesiąc ceny żywności idą w górę w zastraszającym tempie i kupienie teraz większości potrzebnych rzeczy może uratować nasz budżet. Zwłaszcza, że raczej nie jest on nieskończony. Dodatkowe mąki, cukry, alkohol i napoje naprawdę gdzieś upchniemy na tych kilka tygodni. A w ewentualne promocje w sklepach przewiduję na 23 grudnia. Na mięso i warzywa.
Zatem lista gości, menu i lista zakupów.
Przejdźmy teraz do tego, co najbardziej nieprzyjemne.
Porządki.
Tak, wiem, są na świecie osoby, dla których sprzątanie stanowi pasję, sens życia, sprawia im ogromną radość i nie wymaga żadnego wysiłku. Cała reszta jednak...
Zróbmy listę rzeczy, które chcemy uporządkować, umyć, posprzątać i poukładać do Świąt. Taką naprawdę długą, szczegółową i rozbudowaną. Nie żałujmy sobie, mamy czas. Podzielmy ją potem na trzy kategorie:
- można zrobić dużo wcześniej (np porządek w szufladzie z pościelą);
- można zrobić jakiś czas wcześniej (mycie lodówki);
- trzeba zrobić bezpośrednio przed (ścieranie kurzu).
Po czym realizujemy po kolei, zaczynając od tego, co można najwcześniej zrobić. Przy okazji warto też zaznaczyć co bezwzględnie musi być wykonane (np odkurzenie żyrandoli i lamp, bo to widać), a co możemy odpuścić jak się nie uda. Warto też zrobić listę niezbędnych drobnych napraw (przykręcenie gniazdek) i sprawdzić stan zaopatrzenia domu w żarówki we wszystkich potrzebnych rozmiarach. Jak coś ma się zepsuć, to stanie się to między pasterką, a obiadem w pierwszy dzień świąt. Bądźmy przygotowani, a nic się nie stanie.
Przemyślmy też dekorowanie domu. Światełka możemy spokojnie zamontować już w listopadzie. Niech czekają na włączenie do Wigilii. Jeśli jesteśmy fanami, możemy przyozdobić okna lustra, firanki i żyrandole. Poustawiać figurki lub maskotki w różnych miejscach. Ładnie też wyglądają ozdobne "bukiety" z typowo świątecznych kwiatów, liści lub gałązek pokrywanych brokatem lub innymi ozdobami. Odkurzmy stare, kupmy może coś nowego i spokojnie się nad tym zastanówmy. Jest czas.
Została jeszcze najtrudniejsza i najprzyjemniejsza część. Prezenty.
Zastanówmy się, komu robimy, ile mamy na to pieniędzy i - przede wszystkim - co kogo ucieszy. Uwzględnijmy wiek, potrzeby i zainteresowania. Będą promocje na Black Friday, będą przedświąteczne wyprzedaże. Skorzystajmy z nich mądrze. Uda nam się, jeśli będziemy mieli dobrze przemyślaną sprawę, a nie kupowali na ostatnią chwilę. Wtedy też będziemy mieć czas na ich ładne zapakowanie, co będzie na pewno dodatkową przyjemnością. Pięknie zapakowane cieszą podwójnie.
To wszystkie duże punkty, które przyszły mi do głowy. Grudniowe dni są dla mnie zawsze dziwnie krótkie i nauczyłam się, że zawsze stanie się coś niespodziewanego, co utrudni realizację przedświątecznych przygotowań. Dlatego planuję je teraz - do swoich list siądę dzisiejszego wieczora, a realizację zacznę od jutra.
A Wy co myślicie o takim podejściu? Warto, czy może przesadzam?