Najczęściej kupujemy cienie w paletach.
Bo tak wygodniej i taniej. Dostajemy od razu mniej lub bardziej przemyślany komplet kolorów potrzebny do wykonania założonego przez twórców makijażu. Poza tym mamy jedno pudełko do otwierania i ewentualnego noszenia z sobą. Nie wspominając nawet o tym, że w palecie cena za jeden gram kosmetyku wychodzi dużo lub tylko nieco niżej od kolorów kupowanych osobno. W zasadzie sporo firm obecne nie sprzedaje kolorów pojedynczo, ale pakuje je w zgrabne czwórki, piątki czy bardziej rozbudowane zestawy. Mało tego. To, co dostajemy w paletach najczęściej jest niedostępne pojedynczo i vice versa.
Po co o tym piszę? Bo w istniejącej sytuacji, prędzej czy później, wciąż nieuchronnie, pojawia się to:
W którymś cieniu dotykamy dna. Lub innym produkcie z kompletu. Oczywiście, potem następują kolejne denka, w końcu ten pierwszy kolor definitywnie się zużywa i tak oto lądujemy z połowicznie wykorzystaną paletką. Pięćdziesiątą w naszej szufladzie. Niektóre cienie ledwie muśnięte pędzlem, a dwa lub trzy w postaci niemal wylizanych wyprasek.
Najczęściej wtedy kupujemy coś nowego, znów kilka cieni, a za kwartał sytuacja się powtórzy. Potrafi doprowadzić do szału. Nie mówiąc już o tym, że nie wyrzucimy dobrych, niezużytych cieni. Na pewno je kiedyś wykorzystamy. Tylko... musimy otworzyć nieużywaną paletę, a tego nie robimy. Bo mamy nową.
U mnie tez tak było. Mnóstwo dwójek, czwórek oraz innych mniejszych i większych pudełeczek, w których co najmniej jedna wypraska była wyczyszczona praktycznie do zera, coś pokazywało dno, a niektóre cienie były niemal bez śladu pędzla. A wszystko z nieprzezroczystymi wieczkami, więc za każdym razem trzeba było otwierać trzy lub cztery w poszukiwaniu wybranych kolorów. Szału szło dostać. Ze dwa lata temu ostro się zeźliłam, powyjmowałam wszystkie prasowane produkty z opakowań i wsadziłam wypraski do posiadanej palety magnetycznej. Przy okazji wyszło, że na gwałt potrzebuję matowego beżu, więc nabyłam takowy w Inglocie. Numer 355. Jeszcze nie dotknął dna, ale mocno się zbliża.
Plan był taki, że odtąd będę kupowała pojedyncze cienie i trzymała wszystko razem. Założenie niegłupie. Pozwala na bieżąco widzieć, czego brakuje, co się kończy, a co mam. Poza tym jedna paleta ze wszystkim na raz jest całkiem wygodna. Otwieram i mam dostęp do wszystkiego. W teorii wygląda to idealnie.
Tylko, że olbrzymia paleta jest wygodna w domu. Gorzej jak musimy ją zabrać z sobą. Wtedy cieszymy się z małych lekkich opakowań zawierających gotowe zestawy. Hop do kosmetyczki i można jechać w drogę.
Zatem co zrobić w sytuacji jak na zdjęciu? Po prostu - kupić dodatkowo pojedyncze cienie w kolorach, które się najbardziej zużywają, włożyć do dużej palety magnetycznej i w domu korzystać właśnie z nich. Jest mnóstwo firm produkujących cienie bardzo dobrej jakości i sprzedających je pojedynczo. Można wręcz dobrać odcień jeden do jednego jeśli bardzo nam zależy. W ten sposób sama paleta starczy nam na dłużej. I nie generuje tyle śmieci. Bo czym innym jest dziesięć opakowań na na wpół zużytych kosmetyków jak nie górą odpadków?
Decydujemy się więc na zakup palety magnetycznej i zrobienie porządku w cieniach, różach i pozostałych produktach. Po czym stajemy przed dylematem - jaki rozmiar wybrać?
Metody wyboru są dwie.
Pierwsza - finansowa. Kupujemy to, na co nas aktualnie stać. I tyle.
Druga - dostosowana do potrzeb. Wymaga nieco więcej czasu i myślenia. Należy mniej więcej określić jak dużo miejsca zajmą nam wypraski, które zamierzamy włożyć do naszej palety. Warto jest też sprawdzić czy nie trzeba będzie dokupić jakichś kolorów i odpowiednio założyć miejsce. Potem poszukać wśród dostępnych na rynku tej, która najlepiej spełnia nasze potrzeby i nabyć.
Oczywiście jeśli kogoś stać finansowo i przestrzenie to można kupić największą dostępną i już. Można też spróbować zrobić samemu, ale to już większa zabawa wymagająca sporo zachodu.
Czy posiadanie palety magnetycznej uchroni nas przed sytuacjami jak na zdjęciu? Wiadomo, że nie. Ale z pewnością długofalowo spowoduje pewną oszczędność miejsca, czasu i pieniędzy. Oraz zapobiegnie frustracji. To ostatnie najważniejsze.