Jesień przyszła

nagle i niespodziewanie z początkiem września. W sobotę tak powitały mnie zimowity w ogrodzie:
Oznacza to, że pora przygotowywać się do nadejścia zimy. Zazwyczaj te kwiaty kwitły w połowie października, a w zeszłym roku czekały aż do listopada.
A wydawało się, że lato potrwa jeszcze z miesiąc.

Cieszę się, że nie ma już takich upałów, choć przejście o 10 stopni w dół w ciągu tygodnia to dla mnie trochę za dużo. Wprawdzie drzewa jeszcze zielone i marcinki kwitną:
Ale brakuje mi na nich stad motyli, które zazwyczaj siadały w ciepłe dni.
Rajskie jabłuszka dojrzewają:
Kasztany tez całkiem, całkiem:
Tyle. Dzisiaj było do oglądania. Do czytania będzie następnym razem.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Metoda małych kroków

 Nowy rok - nowa ja. Ile z nas składa sobie te obietnicę wraz z pierwszym stycznia? A potem okazuje się, że realizacja napotyka nieprzewidzi...