Pomidory i balkon

 

 
Dwa dni ciepła wystarczyły żeby moje sadzonki pomidorów wystrzeliły w górę.  Dwa tygodnie temu wyglądały jeszcze tak:

Teraz sporo sadzonek nadaje się już do wsadzenia do gruntu, choć wolałabym żeby jeszcze chwile podrosły. Nie wszystkie prezentują się tak imponująco jak ta z pierwszego zdjęcia, a część jest jeszcze całkiem malutka. Dobrze, że można je sadzić partiami. Zwłaszcza, że mam w sumie 40 sadzonek, z czego część wykiełkowała całkiem niedawno i te potrzebują jeszcze trochę czasu.

 

Chcę jednak przynajmniej częściowo pozbyć się roślinek, gdyż potrzebne mi są doniczki i miejsce na parapecie. Spodziewam się około 100 rozsad bazylii (na razie grzecznie siedzą w inspekcie ale już pokazują liście) i muszę je gdzieś trzymać. Oczywiście - bazylię w tak strasznej ilości posiałam nie dlatego, że otwieram fabrykę pesto, ale by posadzić ją pod krzaczkami pomidorów. Podobno bardzo to lubią, a mojemu tacie i tak wszystko jedno co kosi. A może zioła zarosną chwasty? Zawsze to jakiś plus.

W tym roku w ogóle dostałam jakiegoś szału ogrodniczo - balkonowego. O ile pelargonie mam jeszcze z zeszłego roku, to oprócz standardowego dla mnie majeranku (też kiełkuje), posiałam jeszcze werbenę, lobelię, miętę i rzodkiewkę. Tej ostatniej tylko kilka sztuk, bo docelowo w tym miejscu będzie mięta, jak się wreszcie raczy pokazać. Na razie wszystkie wysiane przeze mnie roślinki są raczej niewielkie i boję się, że zostaną takie do końca lata. Trudno.

Mamie udało się dla mnie kupić truskawki pnące i milion dzwonków - kwiaty podobne do surfinii, ale mniej wymagające. Kilka lat temu sprawdziły mi się naprawdę fajnie i bardzo chciałam mieć je znowu. 

 

Oczywiście, kwiatki zamiast ładnie zwieszać się na zewnątrz muszą rosnąć do środka. Czyżby mój charakter przeszedł na rośliny w trakcie wsadzania? 

Dobrze, że surfinie na ścianie nie mają zbyt wielkiego wyboru co do kierunku wzrostu.

Tak, zdecydowałam się na przywrócenie skrzynki na ścianie, więc teraz mam totalna dżunglę. Na razie wszystko jeszcze jest malutkie, pelargonie nie kwitną, a poziomki nie owocują, ale mam nadzieję, że w ciągu miesiąca to się zmieni.


Metoda małych kroków

 Nowy rok - nowa ja. Ile z nas składa sobie te obietnicę wraz z pierwszym stycznia? A potem okazuje się, że realizacja napotyka nieprzewidzi...