Szczoteczka - niedoceniane narzędzie pielęgnacyjne.

Czasami najprostsze rozwiązania są najskuteczniejsze, a wszystko co bardziej zaawansowane jest tylko namiastką pierwotnej wersji.

Nie inaczej jest też z czyszczeniem naszej skóry. Można stosować różne zabiegi, ale nic nie zastąpi codziennego mycia. Również (a może w szczególności) twarzy.

Wiedzione potrzebą dogodzenia sobie kupujemy mleczka, pianki i żele w celu pozbycia się brudu z naszego oblicza i niekiedy nawet udaje nam się trafić na coś fajnego. Pod warunkiem, oczywiście, że trofeum z polowania w drogerii zostanie choć raz prawidłowo użyte. Ale zakładam, że ten wpis wywołał jednak jakiś pozytywny skutek u moich Czytelniczek i opisywane w nim sytuacje odeszły w niepamięć. Kto nie czytał, tego zachęcam do zapoznania się z postem, najlepiej zanim przejdzie do dalszej części tekstu.

Co zrobić jednak, gdy po użyciu wybranego kosmetyku czujemy się "niedomyte"?
Kupić szczoteczkę do twarzy. Jest to stosunkowo niewielki wydatek (5 - 15 złotych), a narzędzie posłuży nam dość długo.
Jeżeli mamy wrażliwą cerę, to warto zwrócić uwagę na to, by szczoteczka miała raczej miękkie włosie. Pozostałym osobom nie powinno robić to różnicy.

Zatem poszłyśmy, kupiłyśmy taką, jaka nam się podoba (albo jaka była, w przypadku mniejszych sklepów) i pojawiają się pytania i rozterki w rodzaju:
  • jak tego bezpiecznie używać?
  • czy są jakieś skutki uboczne?
  • czy można stosować na podrażnioną skórę?
  • jakie są długotrwałe efekty stosowania?
  • czy znikną mi od tego zmarszczki?
  • czy dzięki regularnemu szczotkowaniu pozbędę się drugiego podbródka?
  • czy w przypadku apokalipsy zombie szczoteczka okaże się skuteczniejszą bronią niż konwencjonalne środki?
 Oraz cała masa innych wyżej niewymienionych.
Osobiście postaram się odpowiedzieć na te umieszczone przeze mnie, a was w komentarzach zachęcam do zadawania nowych pytań i ich dyskutowania.

Zatem:
Jak tego bezpiecznie używać?
Po demakijażu, o którym pisałam tutaj. Można też rano, jeśli ktoś czuje taką potrzebę. Na pewno na mokro. Szczoteczkę należy zmoczyć przed użyciem, a na twarzy równomiernie rozprowadzić warstwę kosmetyku. Następnie masować okrężnymi ruchami przez około dwie minuty. Można się dodatkowo skupiać na rejonach, gdzie występują zmarszczki.

Czy są jakieś skutki uboczne?
Są. Poprawa ukrwienia skóry, lepsze oczyszczenie porów. Nie jest to peeling, ale prawie. Twarz wydaje się czystsza już po pierwszym zastosowaniu. U niektórych osób może się pojawić więcej niedoskonałości w pierwszych tygodniach stosowania, ale jest to efekt krótkotrwały. Po prostu czasem skóra tak ma, że musi się przyzwyczaić do zwiększonej pracy.

Czy można stosować na podrażnioną skórę?
Raczej nie, lub bardzo delikatnie. To mimo wszystko jest drapanie twarzy, więc obszary z podrażnieniami osobiście bym omijała.

Jakie są długotrwałe efekty stosowania?
Poprawa ukrwienia skóry, szybsze odnawianie naskórka. Świeższy wygląd twarzy. Mniej niedoskonałości i wyprysków. Mniejsze zużycie peelingów i maseczek.

Czy znikną mi od tego zmarszczki?
Tylko te, które nie zdążyły się pojawić przed zakupem szczoteczki.
A tak poważnie, to na pewno trochę się zmniejszą, ale efekt będzie minimalny. Raczej wrażenie zdrowej skóry niż odmłodzenie.

Czy dzięki regularnemu szczotkowaniu pozbędę się drugiego podbródka?
Tak, przy jednoczesnym stosowaniu diety wegańsko - bezglutenowo - niskosodowo - niskocukrowej oraz rygorystycznym reżimie ćwiczeń siłowych i treningu kardio Twój drugi podbródek będzie wspomnieniem w ciągu roku. Nie zapomnij o codziennym masowaniu szczoteczką minimum przez pół minuty.

Czy w przypadku apokalipsy zombie szczoteczka okaże się skuteczniejszą bronią niż konwencjonalne środki?
Wszystko zależy od długości trzonka i wytrzymałości plastiku.

A tak poważnie - szczoteczkę stosować warto, bo naprawdę fajnie odblokowuje pory, co w przypadku osób z tłustą cerą ma znaczenie. Poza tym twarde, ale drobne włoski wybiorą nam resztki makijażu i brudu z wszystkich zakamarków twarzy. Natomiast osoby z cerą skłonną do podrażnień przy odpowiednio miękkim włosiu mogą rzadziej używać peelingów, co dla nich ma niebagatelne znaczenie.

Ziaja Tonik zwężający pory - recenzja

Dawno mnie tu nie było, ale wracam. Mam nadzieję, że na dobre.

Przychodzę dziś do was z mocno zaległą recenzją, do której napisania zbierałam się od trzech tygodni. I dziś wreszcie jest.

Tonik zwężający pory z ekstraktem z liści Manuka skusił mnie przede wszystkim kolorem opakowania. Butelka w morskim odcieniu zieleni z przezroczystego plastiku z białymi napisami i atomizerem sprawia naprawdę dobre wrażenie na potencjalnym nabywcy. Prosta, wyraźna czcionka, wszystko od razu napisane z przodu - nic tylko kupować. Do tego Ziaja, czyli niezła jakość za bardzo przystępną cenę.
Produkt przeznaczony jest do cery normalnej, tłustej i mieszanej. Opakowanie zawiera 200ml płynu zamkniętego w butelce z atomizerem. Producent na opakowaniu umieścił jedynie datę ważności, nie napisał w jakim czasie od otwarcia należy zużyć kosmetyk.

12,99PLN w drogerii Jaśmin - to niedużo jak za tonik, ale mam wrażenie, że seria z opakowaniami wyglądającymi jak opisywane markerem jest relatywnie tańsza. I w tym wypadku skuteczniejsza.
Ten produkt dla mnie robi nic. Po prostu. Nie zwęża porów, nie daje uczucia odświeżenia. Nie nadaje się nawet na upał jako mgiełka mimo bardzo przyjemnego zapachu. Do tego koszmarnie długo zostawia mokrą warstwę na skórze, co uniemożliwia nałożenie kremu bezpośrednio po toniku. Być może sprawdzi się u osób z mniej tłustą cerą niż moja, ale ja zużyje i więcej nie kupię. Zwłaszcza, że produkt z serii ogórkowej jest o niebo lepszy.

Plus za opakowanie - widać ile kosmetyku jeszcze zostało, co zawsze jest wygodne. Atomizer też ułatwia aplikację, bo można się "spsikać" bez konieczności zużywania wacika.
Niestety, tym razem plusy nie przesłoniły minusów...



Metoda małych kroków

 Nowy rok - nowa ja. Ile z nas składa sobie te obietnicę wraz z pierwszym stycznia? A potem okazuje się, że realizacja napotyka nieprzewidzi...