Już jutro!

 

Mam dwa kalendarze adwentowe do otwierania! Nie mogę się doczekać.

Jeden to kalendarz Sylveco. Z tego co zauważyłam zawiera raczej pielęgnację do ciała. Ale nie zaglądałam w zawartość za mocno, więc będę miała niespodziankę.

Drugi z nich to kalendarz z maseczkami z SuperPharm. Dostałam go od partnera w prezencie. Strasznie się cieszę, bo będę miała codziennie po maseczce! 

Nie wiem, czy codziennie uda mi się umieścić zdjęcia produktów, ale postaram się coś o nich napisać. Raczej z jednodniowym opóźnieniem, bo maseczki na pewno włączę do wieczornej pielęgnacji, a i same kalendarze zamierzam otwierać raczej wieczorem.

Najgorsze za nami.

 Umyliśmy dziś okna i popraliśmy firanki. Oczywiście, na mnie spadły te mniejsze i łatwiejsze części. Partner ściągał i wieszał firany w sypialni i dużym pokoju, a także umył nasze ogromne, stare okno. A potem jeszcze takie całkiem nieduże w pracowni. Ja zadowoliłam się oknem w kuchni i przetarciem szyb w sypialni - tam porządne mycie odbyło się niedawno i nie wymagało specjalnych powtórek.

Dlaczego określiłam tę prace jako najgorszą?

Bo trzeba ją zrobić w ciągu dnia, w miarę wcześnie, wybrać przyzwoitą pogodę i jeszcze do tego wiąże się ona z przestawianiem kwiatków z parapetu, a dziś dodatkowo musiałam jeszcze przemieścić prezenty zgromadzone na stole od maszyny do szycia. Dodam tylko, że stos kartonów znacząco urósł od soboty.  Jeszcze dwie przesyłki i będę mogła zacząć szyć woreczki. Już nie mogę się doczekać.

Udało tez mi się posprzątać szafki w łazience. Przy okazji znalazłam jeszcze jedną pastę do zębów, więc nie muszę kupować jak obecna się skończy. Miła niespodzianka.

Generalnie moja lista prac jest zrobiona w ten sposób, że zaczynam od rzeczy, które nie zawsze są widoczne. Od jutra biorę się za szafki w kuchni - ale też w środku. Tego nie widać jak przyjdą goście, więc nawet jak do świąt coś już nie będzie tak czyste to nie szkodzi. A ja przy okazji zrobię małą inwentaryzacje sprzętów i naczyń. Niby wiem gdzie co mam, ale odświeżenie pamięci zawsze się przyda. Sprzątania "widoczne" przesuwam na koniec listy - ostatnie pucowanie pewnie odbędzie się w samą wigilię. Co nie znaczy, że teraz można się przykleić do szafek czy podłóg - są myte na bieżąco. Ale tak czy siak, przed samymi świętami zostaną na pewno wyczyszczone żeby nie było smug, palców i śladów przygotowań.


Spokojnie, choinki jeszcze nie ubrałam. Choćby dlatego, że jeszcze jej nie mam. Ja nie z tych, co dekorują dom w listopadzie.

Dostałam od mamy bombki z diodami i chciałam zobaczyć jak wyglądają. Muszę przyznać, że nawet fajnie się prezentują zarówno zaświecone wieczorem, jak i za dnia. Chyba je zostawię podwieszone pod żyrandolem. Jakoś się komponują z ptaszkami.  Łącznie dostałam ich sześć, więc trzy muszę jeszcze gdzieś umieścić. Ale na to mam ponad trzy tygodnie, więc się nie martwię. Na choinkę raczej nie trafią, bo tam po prostu znikną optycznie w powodzi innych światełek. A szkoda by było. Zwłaszcza, że same świecą w sposób naprawdę zauważalny. Pomyślę, jeszcze, popróbuję - znajdę gdzies dla nich miejsce.

Jutro sprzątania ciąg dalszy.

Plan na dziś: 4/3. Jedną rzecz zrobiłam nadprogramowo.

Plan ogólny: 12/48.

Oby tak dalej.

Umyłam lodówkę.

 W zasadzie - umyliśmy.

Partner bardzo mi pomógł, szczególnie ze szklanymi półkami, których się trochę bałam. Bo ja takie więcej drewniane rączki mam, a tu było pewne ryzyko stłuczenia. W poprzedniej lodówce półki też były szklane, ale miały ramkę z czterech stron. Te mają tylko z przodu i z tyłu, boki są niczym niezabezpieczone. A to mnie trochę deprymuje. Głupio byłoby stłuc sobie szybę w nowej lodówce.

Oczywiście, metoda była już wypracowana z poprzednim sprzętem. Wyjąć wszystko na blat, półki, szuflady i balkoniki do wanny z letnią woda i odrobiną środka myjącego - niech się moczą.

Potem umyłam całe wnętrze. W międzyczasie partner pomagał z tym, co moczyło się w wannie. A ja po kolei chowałam wszystko z powrotem z każdym włożonym elementem.

Swoją drogą dopiero przy takim opróżnianiu wyszło jaka ona jest wielka. To, co w niej trzymam ledwo zmieściło się na blatach, a część położyłam na kuchence. A tak naprawde lodówka jest zapełniona może w 1/3. Gdybym jutro przyniosła zakupy na całe święta dla całej rodziny to spokojnie by weszły. Może musiałabym wyjąć te trzy butelki czerwonego wina, które są w niej z braku lepszego miejsca...

To jednak dobry zakup był. 

Zamrażarki już nie zdołałam umyć. Nie wiem czy jest sens. W sumie wszystko do niej wkładam w pojemnikach lub workach, a żaden z nich nie uległ uszkodzeniu. W dodatku sama procedura opróżniania komory chwilę by trwała - udało mi się ją już bardzo porządnie zapełnić. Zastanowię się jeszcze. Albo zrobię to po świętach, kiedy (mam nadzieję) troszkę z niej ubędzie...

Wykonanie planu na dziś: 1/3.

Ogólne wykonanie planu na święta: 8/47.

Jutro postaram się poprawić.

Przedadwentowo po raz ostatni w tym roku

 Jutro pierwsza niedziela adwentu. Co prawda popularne kalendarze adwentowe zaczynają się pierwszego grudnia, ale ja mam podejście tradycyjno - liturgiczne. Adwent ma cztery niedziele. Zresztą u naszych zachodnich sąsiadów jutro zapalone zostaną pierwsze z czterech świec na wieńcu. A może już tylko zaświecą żarówki w elektrycznym stroiku? Pewnie u jednych tak, u innych inaczej.

W każdym bądź razie to ostatni wpis przedadwentowy.

Wypadałoby zrobić podsumowanie osiągniętych w listopadzie przedświątecznych celów. U mnie wypada dość słabo, mimo pięknych zamiarów.

Mam zrobione listy zakupów (częściowo zrealizowane), listę gości i menu. Zamówiłam też prezenty i kupiłam materiał na woreczki.

Jak widać - pierwsze paczki już nawet przyszły. 

W zasadzie nie zrobiłam wiele więcej. Nie umyłam jeszcze okien i nie wyprałam firan. Jakoś nie mogę się zebrać też do umycia lodówki i zamrażarki ani do porządków w szafkach. Nie wspomnę nawet jak wygląda moje biurko. Dość powiedzieć, że siedzę teraz przy stole w dużym pokoju. To najlepiej świadczy o tym, co się dzieje w pracowni.

Z pozytywnych rzeczy posprzątałam szuflady ze ścierkami, ręcznikami i pościelą. Wspólnie z partnerem wyszorowaliśmy piekarnik (ja szybę, boki i dól, a on tył i górę z grillem), bo był cokolwiek zaniedbany. Dziś wreszcie umyłam frytkownicę. Na razie nie nalewam oleju, może trochę dzięki temu się odchudzę. Wyniosłam też kwiaty z balkonu do rodziców na strych, ale to zrobiłam jeszcze na początku listopada. Petunie złośliwie nie chcą umrzeć z zimna, więc jeszcze ich nie wyrzucam. Zrobię to dopiero jak będą całkiem martwe.

Zamówiłam też choinki i ryby, ale tu nie byłam zależna od siebie tylko od innych osób, więc się nie liczy.

Swoją drogą odnoszę wrażenie, że pogoń za prezentami trochę mnie hamowała. Jakoś nie mogłam się zebrać za nic innego. Ale wczoraj zrobiłam ostatnie zamówienia i jestem naprawdę zadowolona. Chyba udało mi się trafić z większością. Zwłaszcza, że tradycyjnie już zebrałam pieniądze od wszystkich i zamawiałam dla wszystkich. A także przeprowadziłam średnio dyskretny wywiad z poszczególnymi osobami. Czasami warto zapytać wprost co ktoś chciałby dostać. Może się okazać, że ma jakąś szczególną potrzebę lub marzenie i wtedy radość jest podwójna.

Udało mi się też skorzystać z czarnopiątkowych wyprzedaży. Wczoraj na stronie Bielendy było -40% na cały koszyk, a to spory rabat. Dzięki temu do paczek trafi po dodatkowym kosmetyku. Zawsze to miło, zwłaszcza że kupowałam z serii SUPREMELAB, a one do najtańszych nie należą.

Oczywiście, przy okazji zrobiłam tez trochę zakupów dla siebie, więc jestem zaopatrzona na dłuższy czas. Ale zawsze tak robię. Święta mimo odłożonych na nie pieniędzy pewnie i tak mnie wydrenują do cna, więc możliwość niekupowania kremów przez kwartał będzie znacznym odciążeniem. A teraz jest sporo produktów naprawdę fajnie przecenionych. Sklepy chcą się wszystkiego pozbyć przed zamknięciem roku finansowego. Im mniej towaru na inwentaryzacji końcoworocznej tym lepiej. A sprzedaż tak naprawdę potrwa do połowy grudnia, potem większość ludzi ma już kupione prezenty i ozdoby - zarabiać będą już w zasadzie tylko spożywcze, które i tak są potrzebne każdego dnia.

Oczywiście, jak tylko ułożyłam rzeczy na stole, Behemot natychmiast musiał je obejrzeć, choć wcześniej miał je obwąchane w pracowni. Najwyraźniej jednokrotna inspekcja nie wystarczy. Nie wiem, nie znam się.
 
Podsumowując, zrobiłam dużo mniej niż planowałam. Ale coś się udało. Jutro wezmę listę rzeczy do zrobienia i wpiszę w kalendarzu zadania na każdy dzień. Może to będzie metoda? Zobaczymy. 
W każdym bądź razie o prezenty jestem spokojna, a to najważniejsze. Bo traumy sprzed blisko dekady, kiedy to zamówione rzeczy dotarły w sama wigilię, nie chcę już nigdy powtarzać. I nikomu tego nie życzę.

A jak wasze przygotowania do Świąt? Już gotowi z większością rzeczy, czy macie jeszcze miesiąc? Podzielcie się w komentarzach, chętnie się dowiem.



Przedadwentowo o prezentach.

 Listy zrobione?

Z menu, zakupami i gośćmi? Mam nadzieję że tak.

I że lista osób, które chcemy obdarować prezentami też już gotowa, bo o niej chcę dziś szybko przypomnieć.

W przyszły piątek Black Friday. Dla mnie jest to dzień, w którym w zamierzam zrobić zakupy na prezenty korzystając z największych promocji. W tym roku sytuacja budżetowa jest gorsza niż rok temu, więc tym bardziej muszę robić zakupy jak najtaniej. Po prostu.

Oczywiście, większość sklepów przedłuża promocje, ale apogeum będzie w przyszły weekend i warto się na nim skupić.

Zatem do przyszłego piątku trzeba wiedzieć:

  • komu konkretnie robimy prezenty? personalnie, z imienia i nazwiska;
  • z czego te osoby się ucieszą? w tej kwestii zróbmy porządną robotę dyplomatyczno - umysłową i dowiedzmy się/zastanówmy/przypomnijmy sobie co dana osoba chciałaby dostać;
  • jaką kwotą dysponujemy? promocje zachęcają do wydawania większej ilości pieniędzy niż byśmy chcieli - uważajmy albo wcześniej zróbmy bardzo konkretną listę zakupów.

Trzeba też wziąć pod uwagę czas dostawy. Zakupy z końca listopada nierzadko dotrą do nas dopiero w połowie grudnia, więc tym bardziej postarajmy się nie odkładać wszystkiego na ostatnią chwilę. Sklepy i firmy kurierskie mają ograniczoną wydajność. Naprawdę. A jeszcze trzeba wszystko zapakować.

Zatem zadanie na ten tydzień - lista prezentów. Taka konkretna. Bez "jeszcze pomyślę", "zobaczę co będzie na promocji" i "poczekam na grudniowe wyprzedaże".

Listopadowy kalendarz przedadwentowy...

 ... czyli jak nie zwariować w grudniu.

Wszystkich Świętych minęło, znicze ustępują miejsca bożonarodzeniowym dekoracjom. Powoli zaczyna się szał, którego apogeum osiągniemy 15 grudnia, a 27 skończy się jak nożem uciął. Choć może dopiero 6 stycznia? W końcu przybyło do nas całkiem sporo osób, które posługują się nieco innym kalendarzem.

Osobiście od kilku lat staram się przygotowywać do Bożego Narodzenia spokojnie, dokładnie i powoli. Zaczynam w listopadzie, do czego i Was zapraszam. 

Przede wszystkim zacznijmy od ustalenia przebiegu świąt. W mojej rodzinie te dni co roku wyglądają tak samo i obowiązki są z grubsza podzielone, ale u różnych osób bywa różnie. Poza tym świat się zienia - ludzie się rodzą, umierają, przeprowadzają, schodzą i rozchodzą. Warto się zainteresować, czy ktoś z dalszej rodziny nie zostanie w tym czasie samotny, bo np. dzieci nie przyjadą z zagranicy? A może właśnie ktoś dawno niewidziany planuje nas odwiedzić? Lepiej wiedzieć wcześniej i być przygotowanym na zwiększoną liczbę gości.
 
Te rozważania bezpośrednio prowadzą nas do sprawy menu. Zróbmy je porządnie. Wiemy kto będzie, znamy referencje kulinarne tych osób, możemy się zatem przygotować. Większość dań z pewnością jest tradycyjna, robiona w rodzinie od lat. Karp, uszka, śledzie, makowiec... Na kolejne dwa dni mięsa, serniki i sałatki. Trochę tego będzie.
U mnie w rodzinie podzieliliśmy się świętami, zakupami i różnymi przygotowaniami wiele lat temu i na razie to funkcjonuje. Choć z biegiem lat przejmuję na siebie coraz więcej od starszych pokoleń, ale to też jest normalne.

Skoro mamy menu, robimy listę zakupów. A potem kupujemy. Mnóstwo rzeczy takich jak mąka, cukier, przyprawy, masło, kasza czy makaron możemy nabyć wcześniej i przechować. Nawet mięso - jeśli trafimy na coś naprawdę ekstra warto jest kupić i zamrozić. Z zamrożonego też da się wszystko zrobić, a im bliżej świąt tym mniej czasu na wszystko i, mam wrażenie, bardziej "przebrane" towary w sklepach. Warto też pomyśleć o przygotowaniu sobie kilku obiadów do odgrzania i zamrożeniu ich w pojedynczych porcjach. Trafią się dni, w które okażą się one błogosławieństwem. W mieście gigantyczny korek, zamiast godzinę z pracy wracać będziemy dwie, a coś będzie umówionego na wczesny wieczór i z trzech godzin w domu zostanie jedna. Na ugotowanie, zjedzenie i ogarnięcie siebie. Wtedy coś, co wrzucimy go garnka lub mikrofalówki i w kilka minut będzie gotowe okaże się idealne. Pomyślmy o tym robiąc teraz gulasz, pieczeń czy inne tego typu potrawy. W grudniowym szaleństwie docenimy listopadową przezorność.
Wcześniejsze zakupy oznaczają też mniejsze wydatki. Z miesiąca na miesiąc ceny żywności idą w górę w zastraszającym tempie i kupienie teraz większości potrzebnych rzeczy może uratować nasz budżet. Zwłaszcza, że raczej nie jest on nieskończony. Dodatkowe mąki, cukry, alkohol i napoje naprawdę gdzieś upchniemy na tych kilka tygodni. A w ewentualne promocje w sklepach przewiduję na 23 grudnia. Na mięso i warzywa.
Zatem lista gości, menu i lista zakupów.

Przejdźmy teraz do tego, co najbardziej nieprzyjemne.
Porządki.
Tak, wiem, są na świecie osoby, dla których sprzątanie stanowi pasję, sens życia, sprawia im ogromną radość i nie wymaga żadnego wysiłku. Cała reszta jednak... 
Zróbmy listę rzeczy, które chcemy uporządkować, umyć, posprzątać i poukładać do Świąt. Taką naprawdę długą, szczegółową i rozbudowaną. Nie żałujmy sobie, mamy czas. Podzielmy ją potem na trzy kategorie:
  • można zrobić dużo wcześniej (np porządek w szufladzie z pościelą);
  • można zrobić jakiś czas wcześniej (mycie lodówki);
  • trzeba zrobić bezpośrednio przed (ścieranie kurzu).
Po czym realizujemy po kolei, zaczynając od tego, co można najwcześniej zrobić. Przy okazji warto też zaznaczyć co bezwzględnie musi być wykonane (np odkurzenie żyrandoli i lamp, bo to widać), a co możemy odpuścić jak się nie uda. Warto też zrobić listę niezbędnych drobnych napraw (przykręcenie gniazdek) i sprawdzić stan zaopatrzenia domu w żarówki we wszystkich potrzebnych rozmiarach. Jak coś ma się zepsuć, to stanie się to między pasterką, a obiadem w pierwszy dzień świąt. Bądźmy przygotowani, a nic się nie stanie.

Przemyślmy też dekorowanie domu. Światełka możemy spokojnie zamontować już w listopadzie. Niech czekają na włączenie do Wigilii. Jeśli jesteśmy fanami, możemy przyozdobić okna lustra, firanki i żyrandole. Poustawiać figurki lub maskotki w różnych miejscach. Ładnie też wyglądają ozdobne "bukiety" z typowo świątecznych kwiatów, liści lub gałązek pokrywanych brokatem lub innymi ozdobami. Odkurzmy stare, kupmy może coś nowego i spokojnie się nad tym zastanówmy. Jest czas.

Została jeszcze najtrudniejsza i najprzyjemniejsza część. Prezenty.
Zastanówmy się, komu robimy, ile mamy na to pieniędzy i - przede wszystkim - co kogo ucieszy. Uwzględnijmy wiek, potrzeby i zainteresowania. Będą promocje na Black Friday, będą przedświąteczne wyprzedaże. Skorzystajmy z nich mądrze. Uda nam się, jeśli będziemy mieli dobrze przemyślaną sprawę, a nie kupowali na ostatnią chwilę. Wtedy też będziemy mieć czas na ich ładne zapakowanie, co będzie na pewno dodatkową przyjemnością. Pięknie zapakowane cieszą podwójnie.

To wszystkie duże punkty, które przyszły mi do głowy. Grudniowe dni są dla mnie zawsze dziwnie krótkie i nauczyłam się, że zawsze stanie się coś niespodziewanego, co utrudni realizację przedświątecznych przygotowań. Dlatego planuję je teraz - do swoich list siądę dzisiejszego wieczora, a realizację zacznę od jutra.

A Wy co myślicie o takim podejściu? Warto, czy może przesadzam?

Metoda małych kroków

 Nowy rok - nowa ja. Ile z nas składa sobie te obietnicę wraz z pierwszym stycznia? A potem okazuje się, że realizacja napotyka nieprzewidzi...