Domowy tort lodowy

Mamy środek upalnego lata. 

W takim czasie chętnie spotykamy się z przyjaciółmi, więcej czasu też spędzamy na dworze. I jemy więcej lodów. 

I kiedy w czerwcu planowałam swoje imieniny przyszło mi do głowy zrobienie tortu lodowego. Tak dla odmiany. Poczytałam, pomyślałam i jest. 

Z góry przepraszam za nieciekawe kadry, ale musiałam się śpieszyć i zdjęcia robiłam na szybko - było ciepło, a lody mają swoje wymagania.

Do zrobienia tortu potrzebne będą:

  • silikonowa foremka, najlepiej w ciekawym kształcie - formę się po prostu odwija;
  • lody w ilości nieco większej niż pojemność formy - miejmy jakiś zapas;
  • owoce, które łatwo pokroić lub podzielić na cieniutkie kawałki;
  • miejsce w zamrażarce.

Zatem do dzieła. 

Zacznijmy od przygotowania ostatniego punktu, czyli miejsca w zamrażarce. Musimy swobodnie wyjmować wszystkie smaki lodów bez specjalnego przekładania, a jednocześnie móc chować nasz tort w poszczególnych fazach produkcji. Zatem warto się przygotować jeszcze przed zrobieniem zakupów. Zwłaszcza, że może być ciepło tego dnia.

Pracę zaczynamy od pokrojenia owoców. Generalnie unikałabym używania owoców takich jak mamy lody - lody mogą wtedy smakować "chemicznie". Ja miałam banany i truskawki. Obydwa rodzaje pokroiłam w naprawdę cieniutkie plasterki. Truskawki leciutko pokropiłam winem i posypałam odrobiną cukru.

Bardzo ważne jest żeby owoce nie były zbyt wodniste, a kawałki za duże - okazałyby się nieprzyjemne w jedzeniu. Lepiej dać kilka cieniutkich warstw niż jedną grubą.

Następnym krokiem było naszykowanie foremki i wyjęcie pierwszych lodów, czyli tych, które planowałam na górę tortu. Jak widać na pierwszej fotografii miałam dwa pudełka (1,4l każde) lodów Manhattan - pomarańczowe i jagodowe. Wybrałam je nie tylko ze względu na smak, ale również na konsystencję - one są plastyczne nawet bezpośrednio po wyjęciu z zamrażarki, co bardzo ułatwia pracę.
Wyłożyłam moją formę do nieco mniej niż połowy wysokości lodami pomarańczowymi wciskając je dokładnie w każdą szczelinę. 

Na to nałożyłam warstwę bananów.

Na to ułożyłam cienką warstwę lodów jagodowych, którą przykryłam truskawkami.



Na to znowu lody jagodowe - poszło całe opakowanie. Jako spodu użyłam kolejnej warstwy bananów.

Do zamrażarki i gotowe!

Oczywiście, tort kilkukrotnie w czasie tworzenia trafiał do zamrażarki. Z tym trzeba się liczyć, że aktualnie używane lody oraz dzieło będzie wymagało chowania i wyjmowania w trakcie pracy z poszczególnymi warstwami. Dlatego wszystko musimy mieć przygotowane w kolejności, a owoce pokrojone wcześniej. Niby w domu było wtedy około 24 stopni ale wszystko zaczynało płynąć zadziwiająco szybko, zatem miejmy to na uwadze.

Samo przygotowanie zajęło mi około godziny, wliczając w to krojenie i sprzątanie, więc nie jest to trudna praca. Kolejną zaletą jest możliwość zrobienia tortu nawet kilka dni przed podaniem. Na upał jak znalazł.

Można udekorować bezą lub owocami, choć ja podałam taki, jak był.

Smacznego.


Metoda małych kroków

 Nowy rok - nowa ja. Ile z nas składa sobie te obietnicę wraz z pierwszym stycznia? A potem okazuje się, że realizacja napotyka nieprzewidzi...