Ogrodnicze szaleństwo czas zacząć.

Choinka zutylizowana, kaloryfer w dużym pokoju z powrotem włączony, dzień coraz dłuższy - nadeszła pora na wysianie pierwszych nasion. W tym roku zaczęłam tak wcześnie jak tylko się dało żeby rośliny miały więcej czasu na wykiełkowanie.


Z zeszłego roku miałam jedną mini szklarnię kupioną w Leroy Merlin. Bardzo fajna rzecz wielokrotnego użytku - tacka na 56 miejsc, podstawek i pokrywka. W zestawie dołączona ziemia. W tym roku wykorzystałam już posiadaną, a także kupiłam nową, za którą zapłaciłam 14,99. Tanie i zostaje na kilka lat, a dwie obok siebie idealnie zajmują szerokość parapetu.

Posiałam przede wszystkim pomidory odmiany Ola Polka. Bezpalikowe, o niedużych żółtych owocach. W zeszłym roku sprawdziły się doskonale, więc w tym mam nadzieję na powtórkę z rozrywki.

Oprócz tego posiałam trochę papryki. Mam nadzieję, że się uda z wykiełkowaniem, wysadzeniem na działkę i owocowaniem. W zeszłym roku rodzice kupili dwie gotowe sadzonki i nawet coś dojrzało, więc może z nasion też da radę. 

Posiałam też trzy odmiany goździków: brodate, chińskie i takie tradycyjne o dużych kwiatach. Bardzo bym chciała żeby się udały, szczególnie te ostatnie. Lubię duże goździki i byłoby mi bardzo miło mieć je na balkonie i działce.

Posiałam też petunie i surfinie. Nasiona tych pierwszych kupiłam w markecie, a drugie osobiście zebrałam i przechowałam przez zimę z zeszłorocznych roślin. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.

I tak wygląda pierwszy rzut rozsad. Na goździkach i petuniach było napisane żeby posiać je w lutym - marcu, o papryce przeczytałam to samo. Co do pomidorów - w zeszłym roku wysiałam je stanowczo zbyt późno i małe roślinki wysadzałam na działce w ostatnim możliwym terminie. Teraz chciałabym tego uniknąć i "dorobić się" dużych, zdrowych sadzonek. Im większe urosną w domu, tym łatwiej się przyjmą na działce i będą miały większe szanse na przeżycie w gruncie.

Będąc w markecie kupiłam też tacę na 60 rozsad (kubeczki odrobinę mniejsze niż te, w których teraz sprzedają hiacynty i żonkile) i pasującą pod nią podkładkę. Będzie na większe sztuki roślinek, gdy "wyrosną" ze szklarenek. Nie wiem nawet, czy nie kupię jeszcze jednego takiego zestawu, zwłaszcza, że za niego też zapłaciłam około 15 złotych. I też wystarczy na kilka lat. Mam wprawdzie sporo pojedynczych doniczek po różnych sadzonkach, ale miejsca w zakupionej przeze mnie tacy są "numer mniejsze", więc będą stanowiły fajny etap przejściowy dla roślinek. 

Na Allegro kupiłam też lampę do roślin. Kwadratową, o wymiarach 31x31cm. Świeci jak wściekła. Na razie nasionka nie potrzebują wydłużonego dnia, ale mam jeszcze miętę, która musi odżyć po zimie i truskawkę/poziomkę, która wykiełkowała mi jesienią w doniczce i ma dwa marne listki. Przyda im się trochę dodatkowego światła, zwłaszcza, że okno mam od zachodu, a pogoda teraz też pozostawia wiele do życzenia. Zatem dostają różowego światła od rana do południa i wieczorem. Lampa wisi dopiero piąty dzień, ale mam wrażenie, że mięta zaczęła się w jej stronę leciutko odwracać. Inne kwiatki pewnie też to zrobią, ale zostały przedwczoraj poprzestawiane, więc zajmie im to chwilę. Generalnie - testuje sprzęt. Oby zadziałał.

Oczywiście, na papryce, pomidorach i goździkach świat się nie kończy. W drugiej turze czekają ogórki, dynia i sałata. A także zapewne jeszcze coś, co mi się spodoba przy następnej wizycie w markecie.

A Wy coś siejecie?

Metoda małych kroków

 Nowy rok - nowa ja. Ile z nas składa sobie te obietnicę wraz z pierwszym stycznia? A potem okazuje się, że realizacja napotyka nieprzewidzi...