... do posprzątania.
Wszystkich Świętych za nami, ze sklepowych półek zniknęły znicze zastąpione mikołajkami, światełkami i wszelkiej maści gwiazdkowym kiczem. Z głośników pomału zaczyna straszyć memiczne "All I want for Christmas...", w reklamach aktorzy otwierają perfekcyjnie zapakowane prezenty bez naruszania wstążek i papieru i brakuje tylko wesołego grubaska w ciężarówce pełnej Coca - Coli.
W związku z nieuchronnym spadkiem temperatur na dworze pozabierałam z balkonu rośliny. Pelargonie i komarzyce wylądowały na strychu u rodziców. Fikus, kawa, paprotka i drzewka szczęścia wróciły do domu.
Na zewnątrz została skrzynka z dogorywającą petunią i lilią, którą zostawię do przyszłego roku. Cebulka nie powinna przemarznąć. Zeszłą zimę przetrwała bez problemu. Zostało też trochę liści i posadzka do umycia.
Z tym muszę jednak poczekać jeszcze z tydzień. Złapało mnie jakieś paskudne przeziębienie, z którego nie mogę się wyleczyć już drugi tydzień. Zatem wszystkie niekonieczne prace odkładam na później.
Jak posprzątam balkon to zamierzam od razu udekorować go światełkami. Nie będę ich włączać, po prostu nie chcę tego robić jak w zeszłym roku - w Wigilię o 16. To była akcja, której zdecydowanie nie chcę powtarzać. Teraz chciałabym mieć to z głowy dużo przed czasem, żeby 24 grudnia spokojnie włożyć wtyczkę do gniazdka. Oby się udało.
Swoją drogą, nie jestem pewna, czy wystawienie drzewek szczęścia, fikusa i kawy to był najlepszy z pomysłów. Nie dlatego, że coś im się stało. Przeciwnie. Na balkonie czuły się doskonale. Powiedziałabym nawet, że było im zbyt dobrze.
Fikus przez lato urósł ponad dwukrotnie, a i grubosze sobie nie pożałowały. Tylko kawa jeszcze mieści się w doniczce, choć wypuściła ogromne liście. Piękny stan roślin jest dla mnie źródłem zadowolenia, martwi mnie jedynie ograniczona przestrzeń w domu. W końcu urosną na tyle, że przestaną się mieścić. Nie wiem, co wtedy zrobię. Nie chciałabym ich oddawać, ale też nie chciałabym pozbawiać ich następnego lata na balkonie, na którym się tak świetnie czują. Ciężki dylemat, na rozważnie którego mam jakieś sześć miesięcy.
A na razie mam balkon do posprzątania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz