Róż z Biedronki - recenzja.

Długo szukałam dla siebie różu. Nie było łatwo. Naprawdę.

Zależało mi na tym, żeby nie był zbyt różowy, nie był rozświetlający i nie był jakoś super napigmentowany. No i najważniejsze - żeby był dostatecznie ciemny, nie będąc przy tym brązerem.

Zaraz na początku roku w Biedronce koło mojego domu uzupełniono szafę z kosmetykami Bell. Stwierdziłam, że 7,99 można zapłacić za niepozorny kosmetyk w obiecującym kolorze. I trafiłam na coś cudownego.


Róż w Biedronkach można kupić w dwóch odcieniach, nr 51 i 53. Ja mam 53 (nieco ciemniejszy). Nie robię swatcha na ręku, gdyż w każdej szafie Bell w Biedronce są testery, więc lepiej samemu pójść i zobaczyć czy się podoba.
Producent nie podaje gramatury na opakowaniu, ale pudełeczko jest nieduże, ok 5 cm średnicy i nieco ponad 1cm wysokości. W sieci znalazłam informację, że produktu jest 4,5 grama. Zatem całkiem przyzwoicie jak za tę cenę.

Po otwarciu widzimy dobrze sprasowany kosmetyk, który wydaje się niemal całkowicie matowy. Wprawdzie patrząc uważnie (i mając dobre oświetlenie) można dostrzec nieco drobinek, jednak są one nieliczne i naprawdę mikroskopijne. Ich obecność daje delikatnie satynowe wykończenie na skórze, jednak bez efektu wyraźnego rozświetlenia.


Produkt zapakowany jest w solidne, plastikowe pudełko. Ważny jest 12 miesięcy od otwarcia. Nie ma w zasadzie żadnego wyraźnego zapachu.

Po ponad trzech tygodniach codziennego użytkowania zauważyłam, że róż utrzymuje się na mojej tłustej cerze w zasadzie cały dzień, choć traci nieco na intensywności (pod spodem oczywiście podkład i puder). Krycie daje się dobudowywać. Za to ciężko jest mi zrobić sobie nim krzywdę, choć może jest to zasługa stosunkowo ciemnego koloru mojej skóry. Jest widoczny, ale bez przesady. Jego neutralny odcień daje zdrowy, promienny efekt.

Ogólnie jestem z niego naprawdę zadowolona i kosmetyk ten na pewno trafi do moich ulubieńców i to nie tylko styczniowych.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mam balkon...

 ... do posprzątania. Wszystkich Świętych za nami, ze sklepowych półek zniknęły znicze zastąpione mikołajkami, światełkami i wszelkiej maści...